Najnowsze komentarze
Kawasaki robi kosmiczne motocykle :D
tak, są foty i wpis pt. "toaleta m...
Wow, byłeś w Japonii w takim muzeu...
fajne.jak byłem w japoni to zachac...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

01.04.2017 00:06

Jak kupić motocykl i nie zabić sprzedawcy

O motocyklach czyta się bardzo przyjemnie. Jeszcze przyjemniej czyta się o motocyklach nowych. Niestety wielu z nas, a prawdopodobnie większość, porusza się motocyklami kilkuletnimi, takowych poszukując również podczas zakupu kolejnej maszyny. W tym właśnie momencie zaczynają się schody, a może nawet pewien rodzaj sztuki? Bo w Polsce zakup używanego, sprawnego, bezwypadkowego motocykla, to trafienie jeśli nie szóstki, to przynajmniej piątki w totolotku. Nie twierdzę, że to niemożliwe, bo są ludzie, którym udaje się trafić, ale ilu takich znacie? Wchodząc do salonu, naszym największym zmartwieniem, spędzającym przez wiele nocy sen z powiek, jest wybór koloru maszyny. Czasem jeszcze to, czy uda się wynegocjować w cenie crashpady (nie uda). Wchodząc do komisu motocyklowego moje wątpliwości są trochę innej natury. Czy motocykl uderzył najpierw w drzewo, potem przejechał po nim tir, a na koniec spadł jeszcze z lawety? Czy może jednak było samo drzewo i tir? Sprzedawca z reguły już w pierwszym zdaniu rozwiewa moje wątpliwości: Panie! Nówka sztuka, oleju nie bierze, pan kupuje, bo rano już chętny był. Tylko lekko się na postoju przewrócił, tamtego pęknięcia z prawej strony nawet nie naprawialiśmy, żeby pan wiedział, że delikatnie było. No i przede wszystkim rama prosta. 

A teraz będę tłumaczył: nówka sztuka = 2004 rok. Oleju nie bierze, co jest tym ciekawsze, że motocykl nie jest zarejestrowany, nie można się nim przejechać, został przedwczoraj sprowadzony z Włoch, ale że oleju nie bierze - to wiemy. Lubię też tekst z ramą. Prosta? Prosta! Czyli macie sprzęt do pomiaru? Nie, strasznie drogi. To skąd wiecie? Widać.

Być może życie jest proste, a ja je za bardzo komplikuję pytaniami. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie patrząc na minę sprzedawcy, gdy dochodzimy do kwestii ramy. On już wie, że nie kupię, ja też o tym wiem, ale jeszcze się nie poddaję. Pytam zatem o Firebalde’a, którego również widziałem w ogłoszeniach i od razu pomyślałem, że jeśli Ninja „nie będzie brała oleju”, obejrzę jeszcze Hondę. Tutaj schody nie zaczęły się od razu. Ja po prostu najpierw spadłem z trzeciego piętra przez brak barierki, a dopiero potem zacząłem się wspinać. Dlaczego? Bo zanim dowiedziałem się, że nówka sztuka, olej, kupować i plastik, chciałem dać sprzedawcy szansę na odpowiedź, zadając bardzo ogólne pytanie: co może mi powiedzieć o tym motocyklu? Mógł powiedzieć wszystko. Że ładny, szybki, dziewczyny na niego lecą, cokolwiek. W jakiś sposób pochwalić. Co odpowiedział? Cytuję: nie wiem za bardzo, szef po niego jechał, jest jeden kluczyk, nie ma papierów i książki, nie wiadomo który właściciel, bo wie pan, to ściągany, ale pali! Nie pytałem już, czy pali szef, nie wiadomo który właściciel, czy jednak motocykl. Może dowiedziałbym się na przykład, że jeździł niemiecki emeryt po bułki i nie było palone. Może, tego się już nigdy nie dowiem. Ale w owym momencie zacząłem się zastanawiać, że gdybym sprzedał żonę, a przynajmniej oddał w leasing na trzy lata, mógłbym się w tym momencie męczyć nocami wybierając, co jutro powiem w salonie: czerwony, czy czarny?

Nie chcę oczywiście powiedzieć, że w Polsce nie da się kupić zadbanej maszyny, od pierwszego właściciela, z pełną historią i od uczciwego sprzedawcy. Da się, sam uważam się za taką osobę, ponieważ zawsze bardzo dbałem o motocykle i sprzedawałem je w naprawdę dobrym stanie. Taki motocykl będzie oczywiście dużo droższy, niż cały szrot wystawiany w ogłoszeniach, ale niniejszy tekst ma właśnie takie zadanie, aby przekonać Was, że najtańszy nie znaczy najlepszy. Cena ZAWSZE się z czegoś bierze. Nie szukajmy ogłoszeń najtańszych, szczególnie po drugiej stronie Polski, aby tylko zaoszczędzić. Nie kupujmy motocykli, na które nas nie stać. Jeśli marzysz o Hayabusie, ale masz na nią 12 tysięcy złotych, uświadom sobie, że z taką kwotą równie dobrze możesz marzyć o Natalii Siwiec. Hayabusa zrujnuje Cię nawet szybciej, bo wszystkie pieniądze wydasz na motocykl, nie będzie Cię stać już na ubezpeczenie, o nowych oponach i serwisie nie wspominając. Z Natalią pójdziesz przynajmniej na jedną kolację i wpłacisz pierwszą ratę za nową torebkę, ale znowu powstaje pytanie, co dalej? Mniej więcej to samo - Hayabusa odjedzie do garażu, Natalia z kolegą w Mercedesie.

Sprawa prosta nie jest, ale też nie beznadziejna. Jeśli nie mamy w gronie zaufanych znajomych dobrego mechanika motocyklowego, nasze dwa, a może nawet trzy pierwsze zakupy będą kwestią farta, lub jego braku Przy każdym kolejnym nasza wiedza, na co zwracać szczególną uwagę, jakie ogłoszenia na wstępie wykluczyć, gdzie nawet nie dzwonić, a gdzie zwiększamy szansę kupienia czegoś porządnego, rośnie. Każdy dobry zakup, ale przede wszystkim ten nieudany, niesie ze sobą jakąś naukę. Jeśli mamy już szukać czegoś najtańszego, to w tym momencie życzę, aby najtańsza była ta właśnie nauka.

Ja kupiłem CBR, pali, oleju nie bierze, plastiki nie połamane, a żona nadal w domu. Niemożliwe nie istnieje.

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz

Tagi

ścigacz (2), 125 (1), avatar (1), bezużyteczna (1), CBR (2), Ducati (1), facebook (1), fakty (1), GSX-R (1), honda (2), kawasaki (1), KTM (1), kupno (1), mity (1), motocykl (1), motocyklista (1), nauka (1), na wesoło (1), nowy (1), pasja (1), poradnik (1), powrót (1), Robert Kubica (1), targi (1), Tomasz Gollob (1), VFR (1), wiedza (1), wypadek (2), YouTube (1), zasady (1)

Kategorie